sobota, 12 kwietnia 2014

Też bym tak chciała!

Ostatni tydzień był dla mnie wyjątkowo trudny, na okoliczność imprez rodzinnych wszystkie rzeczy zaplanowane od czwartku do niedzieli przesunęły się na początek następnego tygodnia. I niestety z weekendu wyszłam w czwartek około południa, a w czwartek wieczorem zaatakował mnie jakiś wirus, który puścił dziś rano. Także znów po tyłach. Najłatwiej byłoby wykasować zaległe zadania, siąść i płakać. I tak też wczoraj momentami miałam. Ale wtedy przypomniałam sobie co czuję i jakie myśli krążą mi po głowie o ludziach, którzy ciągłe biadolą i zaraz mi przeszło. Dostaję ataku szału jak rozmawiam z ludźmi, którzy chcieliby coś zmienić w swoim życiu, ale nie wiedzą co, którzy bardzo chcieliby (a nie "chcą") schudnąć, nauczyć się nowego języka, zmienić pracę, nauczyć się obsługiwać nowe oprogramowanie. Opowiadają ze świecącymi oczami o swoich marzeniach, i sferze marzeń pozostają. Marzenia powinny dotyczyć rzeczy nieosiągalnych, wszystko inne powinno być naszymi celami. Pytam zawsze, co już zrobili w kierunku tego marzenia-celu. Zawsze dostaję odpowiedź, że jeszcze nic, jeszcze nie mieli na to czasu. Stwierdziłam więc, że najłatwiej zbyć i przemilczeć rozmówców zaczynających od "bardzo bym chciał/a". Dlaczego? Bo takim osobom wydaje się, że nasze marzenia-cele spełnia jakiś facet z butelki. Nie biorą pod uwagę faktu, że realizacja celów to straszna harówka, nieprzespane noce, zainwestowane pieniądze, i wieczne upadki i wzloty. O fajnie Ci się schudło- tak siedziałam i mi się schudło. Ale fajnie gada po hiszpańsku- no tak pewnie nałożyła magiczne słuchawki i ma. Nie, nie kochani. Bez pracy nie ma kołaczy. A jak dążyć do celu? Małymi kroczkami i systematycznie! Inaczej się nie da.

Wytrwałości na ten weekend!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz