piątek, 20 czerwca 2014

Kto decyduje - Ty czy twój nałóg? SUGAR BLUES

SUGAR BLUES - ZNIEWOLENI PRZEZ CUKIER (W. Dufty) - brzmi nierealnie?
Jakoś nie mogłam zabrać się do tej pozycji od długiego czasu. Ciekawe czemu?
I właściwie po kilkunastu stronach zrozumiałam przyczynę :)
Jakiś czas temu pisałam, jak radzić sobie z apetytem na słodycze - KLIK.
Nie idzie mi łatwo rezygnacja ze słodkości. Stojące na stole kuszą nieugięcie... kawa wzmaga apetyt na coś, co zawiera cukier itp... itd... 

"Na ogół nie wiemy, że jesteśmy od czegoś uzależnieni, dopóki nie zdecydujemy się z tym zerwać. Dopiero wtedy odkrywamy, że wcale nie mamy władzy nad sobą."

Prosta prawda... każdy nałogowiec twierdzi, że w każdej chwili jest w stanie rzucić... - cokolwiek by to było. Tylko pytanie ilu jest zwycięzców?
Wiem, wiem, zaraz ktoś warknie, że co ja chcę cukier porównywać do alkoholu, papierosów, narkotyków... a właśnie, że chcę...
I kiedy tak czytałam zdałam sobie sprawę, że to pewnie obawa przed negatywami tej słodkiej trucizny odpychała mnie od sięgnięcia po książkę. No, bo jak wiedząc to, co wiem, po jej przeczytaniu, mogę nie zrezygnować z cukru?
Powiem szczerze, nie będzie to proste i natychmiastowe, ale dam radę :)
Biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo zależy mi na zdrowiu mojej Córki, tym bardziej powinnam mieć siłę :)

"... jeśli chorujesz, to jest to wyłącznie twoja wina. Ból jest ostatecznym ostrzeżeniem. Tylko ty wiesz najlepiej jaką krzywdę sobie wyrządzasz i tylko ty możesz z tym skończyć" -  dosadne, ale jakże prawdziwe... a może się z tym nie zgadzacie?
Ile razy próbowaliście coś zmienić, z czegoś zrezygnować, coś wprowadzić w życie, aby je polepszyć, aby zadbać o swoje zdrowie? Jak długo w tym wytrwaliście?
Nie wiem, jak Wy, ale ja potrzebuje sporego "kopniaka", motywatora, czegoś, co naprawdę do mnie dotrze.
Ostatnio sporo widzę wpisów blogowych, że cukier jest "be" i czym go zastąpić. Niby wszyscy wiemy, że lepiej z niego zrezygnować, niby czymś tam go zastępujemy, ale w rzeczywistości wygląda to różnie. A może po prostu brak nam wiedzy, tego "kopniaka", który spowoduje, że nie będziemy mieli na niego ochoty, że będziemy chcieli pokazać, że to my, a nie nasz nałóg decyduje o naszych wyborach?
Jeśli tak jest, czytajcie dalej, podam kilka faktów, na temat naszego słodkiego "przyjaciela"...
Nasze samopoczucie, to czy jesteśmy zadowoleni, spokojni, załamani zależy od naszego mózgu. Ten wrażliwy organ, podobnie jak reszta ciała, musi funkcjonować w równowadze pomiędzy poziomem glukozy a poziomem tlenu we krwi. Wtedy nasze ciało jest sprawne.
W momencie niskiego poziomu cukru komórki naszego ciała, w szczególności mózgowe cierpią straszliwy głód. Ten stan reguluje dieta.
Często sięgamy wtedy po "cukier", w jakiejkolwiek postaci by on nie był.
Tu tkwi problem- spożywając cukier rafinowany powodujemy drastyczny wzrost glukozy we krwi, równowaga zostaje zachwiana, organizm zaczyna walczyć z cukrem. Glukoza spada, więc po nagłym przypływie energii, mamy nagły jej spadek. Mózg "wariuje" i może płatać nam figle; stajemy się drażliwi, nerwowi, dokucza nam zmienny nastrój. I tak w kółko.... Z dnia na dzień obniża się nasza sprawność, mamy problemy z koncentracją, jesteśmy nieustannie zmęczeni.
NIKT NIE POTRZEBUJE CUKRU!
"Pragnienie, chęć to jedna sprawa, a potrzeba to druga".
Nie można traktować wszystkich węglowodanów jednakowo, gdyż jest to niebezpieczne dla zdrowia. Naturalne węglowodany, nierafinowane, występujące w warzywach, owocach, pełnych ziarnach musimy zdecydowanie odróżniać od tych przetworzonych, w szczególności cukru i białej mąki. Pisałam już wcześniej TUTU, jak ważna jest jakość jedzenie. Zmiana jakości pożywienia może przynieść zmianę jakości zdrowia oraz życia. Nawet ilość spożywanego pokarmu ulegnie zmianie.
Cukier każdego rodzaju powodują zmniejszenie wydzielania soków żołądkowych i wstrzymuje naturalną zdolność żołądka do ruchu. Cukry nie są trawione w ustach - tak jak produkty zbożowe, ani w żołądku - jak mięso, tylko przelatują przez żołądek do jelita cienkiego (zjadane same). W momencie łączenie ich z innymi produktami - zatrzymują się w żołądku i czekają na strawienie, a panujące tam warunki powodują ich szybką kwaśną fermentację.
Mówiąc wprost i najprościej - dodawanie nawet najmniejszej ilości cukru do pożywienia, powoduje, że wiele ze składników w trakcie fermentacji przekształca się w produkty niepotrzebne, a często będące trucizną. Aby być odżywczą , żywność musi zostać strawiona, a to nie jest możliwe,  jeśli zaśmiecamy nasz organizm, i dochodzi do gnicia w przewodzie pokarmowym tego, co zjadamy.
Dokąd prowadzi nas cukier?
Czy mając świadomość, że cukier:
- powoduje u kobiet bóle menstruacyjne
- przyczynia się do problemów ze skórą, wrażliwość na promienie słoneczne
- powoduje próchnicę zębów, choroby dziąseł, problemy żołądkowe, żylaki, hemoroidy,
- przyczynia się do powstawania wrzodów
- i wiele innych.... masz na niego ochotę?

"Im dłużej jemy, tym trudniej nam docenić naturalną słodycz w pożywieniu. Spożywanie sztucznych słodzików oraz cukru przytępia nasze poczucie smaku niemal całkowicie".
Warto zwrócić na to uwagę. Dlaczego do naturalnie słodkich truskawek dodajemy cukier?
Jak wiele potraw "wzbogacamy" słodkim smakiem, powodując jego zaleganie w naszych organizmach o problemy z przyswojeniem tego, co dobre o pożyteczne?

Ja pracuję, zmieniam.... A Ty?

Chcesz wiedzieć więcej zachęcam do lektury: W. Dufty - "Sugar Blues. Zniewoleni przez cukier".

Zdjęcia poniżej nie komentuję :(

grafika: http://staraprasa.blox.pl



czwartek, 12 czerwca 2014

Czytam, czytasz... to poczytaj :)

O klubie Czytalińskich pisałam już co nie co, a nawet przemawiałam do kamery :) - KLIK i KLIK
W ramach akcji CAŁA POLSKA CZYTA DZIECIOM, zostałam zaproszona na spotkanie z trzecioklasitami. Miałam im przeczytać kilka krótkich opowiadań, a ostatecznie poza czytaniem prowadziłam z nimi całkiem miłą dyskusję.
Wybór padł na opowiadania Grzegorza Kasdebke, z serii "Co to znaczy" oraz "Niesforny alfabet".
Książki świetne, polecam dla dociekliwych małolatów.
Spędziłam z tą klasą prawie godzinę i świetnie się bawiłam. Przyzwyczajona jestem do zabawnych tekstów mojej 3- letniej Sary, i chyba powinnam je spisywać, ale cała klasa trzecioklasistów rozłożyła mnie :) 
Śmiechu było sporo, bo też wyobraźnia ponosiła ich co chwilę...
Zanim przeczytane zostały opowiadanka mające na celu wyjaśnienie związków typu: Uchylić komuś niebo, Grać pierwsze skrzypce, Nakrył diabeł ogonem, Spoczął na laurach,  pytałam co to wg nich znaczy.
Tak więc np "Nakrył diabeł ogonem" - to znaczy, że "kogoś zabili i nakryli czymś, żeby schować", a "grać pierwsze skrzypce" to oczywiście "grać po raz pierwszy na skrzypcach", "spoczął na laurach" - tu przytoczę tekst z opowiadania, kiedy chłopiec zdziwiony pyta "to ile tych Laur było i czy ty babciu nie jesteś zazdrosna?".
Poza czytaniem, prowadziliśmy dyskusje życiowo - wakacyjne, rozwojowo - czytalińskie właśnie :)
Ulubiona literatura, wspólne czytanie z rodzicami, samodzielne czytanie - spryciarze zaskakiwali w odpowiedziach i pytaniach. Z nowinkami oczywiście też są zaprzyjaźnieni - słuchanie audiobooków, korzystanie z opcji lektora na tablecie to żadna nowość.  
Na spotkaniu była ze mną Sara, która dzielnie siedziała i słuchała mojego czytanie przez połowę spotkania. Potem pobiegła na dział książek, gdzie czuje się doskonale.
Powiem szczerze, że bardzo fajne takie spotkania, kiedy można dać coś z siebie innym dzieciom. Szczególnie, że dzieciakom się podobało i pewnie moglibyśmy jeszcze podyskutować, ale przewidziany czas się nam skończył.
Zachęcam do brania udziału w takich inicjatywach, jeśli tylko macie taką możliwość :)
Poniżej kilka fotek ze spotkania:











Owsianka - dla zdrowia i urody :)

Ostatnie gorące dnie skłoniły mnie do poszukiwania pomysłów na lekkie, a pożywne i zdrowe śniadanie.
Dość długo w mojej kuchni nie gościły płatki owsiane i właśnie o nich sobie przypomniałam.
Czy trzeba przekonywać do tego, że warto jeść owsiankę?
Jeśli tak, oto kilka ich zalet:
- mają właściwości odchudzające i odmładzające (nawilżają skórę od wewnątrz)
- są źródłem siły - sportowcy często je jedzą
- są bogatym źródłem białka

A teraz dwa pomysły na śniadanie, które ostatnio wróciło do naszego tzn mojego i mojej 3 - latki menu :)

Wersja pierwsza:
- płatki owsiane górskie zalewam gorącą przegotowaną wodą  (woda ma je lekko przykryć i stawiam na ogień) - dodaję odrobinę miodu, odrobinę masła i trzymam tylko do momentu zawrzenia wody
- dorzucam wedle uznania i tego, co akurat posiadam - maliny, starte lub pokrojone drobno jabłko, gruszkę, truskawki, jagody
- mieszam i gotowe
Smakuje naprawdę pysznie, Sara uwielbia.
Wersja druga:
- wieczorem zalewam płatki zimną przegotowaną wodą (woda ma je lekko przykryć) -  dodaję sok wyciśnięty z cytryny, odrobinę miodu, ziarna słonecznika, dyni, migdały, orzechy włoskie, może być żurawina, rodzynki - co kto lubi i ma - oczywiście proporcje też zależą od gustu i smaku, ale pamiętajmy, że to płatki mają być podstawą. To wszystko zostawiam na noc pod przykryciem.
- rano mieszam - dodaję jogurt naturalny, świeże owoce i gotowe

Takie zestawy to nie tylko sycące i zdrowe śniadanie, ale także źródło magnezu, żelaza i witamin. 
Te z grupy B - np B6 poprawia koncentrację i pamięć, B1 - przeciwdziała zmęczeniu i rozdrażnieniu.
Czy trzeba więcej?
Mam nadzieję, że zasmakuje i znajdzie się w Waszym menu :)



wtorek, 10 czerwca 2014

Dieta tylko dla Ciebie - ciag dalszy....

Temat zaczęłam już wcześniej TUTAJ.
Książka dotarła, przeczytana, choć przyznam, że nie należy do tych łatwo "przyswajalnych" :) Sporo specjalistycznej wiedzy, dla mnie - nie medyka, wymagała czytania w dużym skupieniu. Tak, czy inaczej, cieszę się bardzo, że mogę podzielić się tym, co wg mnie najistotniejsze. Nie będę wchodziła w szczegóły, bo o nie o to chodzi.
Autor sięga do wieli dziedzin, nauk, odwołuje się do dietetyki ajurwedyjskiej, Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, homeopatii. Przyznam szczerze, że trochę tego wiele, ale wszystko ostatecznie prowadzi do opracowanego przez niego modelu diety spersonalizowanej, która wyróżnia 3 podstawowe typy psychoenergetyczne.
"Kiedy jemy rzeczy przypadkowe, trudno nam się najeść, ciągle nam czegoś brakuje. Ludzie otyli zazwyczaj są po prostu niedożywieni, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi. Im bardziej jesteś nieuporządkowany, im mniej harmonijnie żyjesz, tym więcej jesz nieuporządkowanej żywności, pogłębiając chaos." (Dr n.med. K. Krupka - Ilu ludzi, tyle diet) Ten cytat z wywiadu, przedstawia w mega skrócie podejście dr Krupki. Diet jest tyle, ile jest ludzi - zgadzacie się?
Ciekawa jestem Waszego zdania, bo moje brzmi owszem, tak jest. Jednemu z nas coś smakuje, innemu nie, jednemu służy, drugiemu nie. Nie można bezkrytycznie przyjmować wzorców żywieniowych i dostosowywać ich dla każdej grupy. Sposób żywienia uzależniony jest bowiem od  kilku czynników. Poza osobowością człowieka, znaczenie ma miejsce zamieszkania (klimat, dostępność określonych produktów) oraz wiedza na ich temat (sposób przetwarzania, wartości energetyczne itp.). A z tych trzech czynników powstaje wiele kombinacji, bo też w zależności od miejsca przebywania, dostępności produktów, nasze odżywianie będzie wyglądać zupełnie inaczej.
Jak zatem poznać sposób odpowiedni dla nas?
Najpierw musimy określić siebie samego, zrozumieć co to znaczy jeść zdrowo - czyli tak, aby "umieć poczuć i widzieć, co jest dla mnie dobre. A punktem wyjścia do tego jest określenie, kim jestem".
Tak właśnie dochodzimy do uniwersalnych zasad jedzenia, pozwalających wybierać takie pokarmy, które są dla nas dobre w danej chwili.
Pamiętać musimy zawsze, że to, co jemy wpływa na nasze samopoczucie, a nasze samopoczucie wpływa na to, co wybieramy do jedzenia. Najważniejsze jest zachowanie równowagi między podstawowymi składnikami - białkiem, tłuszczami i węglowodanami. Nie ma jednej uniwersalnej zasady, trzeba dostosować zapotrzebowanie na nie indywidualnie. Bierzemy przy tym pod uwagę wydajność energetyczną, szybkość wytwarzania energii, równowagę wegetatywną, równowagę hormonalną. Brzmi skomplikowanie?
Więc do rzeczy. Trzy podstawowe typy metaboliczne, to sposób na określenie sposobu żywienia - bardziej węglowodanowy, tłuszczowy, białkowy. Na ich podstawie wyróżnia się 9 podkombinacji, w której każdy z nas powinien odnaleźć siebie.
TYP SENSORYCZNY - związany z wrażeniem dotykowym (w rozumieniu symbolicznym, bo nie tylko fizyczny, ale emocjonalny, mentalny). Są to z reguły osoby ruchliwe - także "mentalnie", pełne energii, mające szybką przemianę materii (szczupłe, delikatna budowa, sucha skóra). Nie lubią zimna, marzną im ręce i stopy. Należą do osób bystrych, pobudliwych, chętnych do zabawy. Bogata wyobraźnia, szybkość mowy i poruszania się, a także łatwość uczenia - ale szybkiego zapominania i chaotyczne myślenie to kolejne ich cechy.
Ponadto są nerwowi, zmienni,mają dobry refleks. Mają w sobie wiele lęku,są wrażliwi na dźwięki,dotyk i nie lubią hałasu.
Najsłabszym narządem jest układ nerwowy, miewają problemy ze snem, wysokim ciśnieniem, bólami głowy, gardła, ucha, częstym uczuciem zmęczenia.
Zaleca się im regularny tryb życia, pracę w spokojnej atmosferze (ale dającą możliwość zmian). Powinny działać spokojnie, nie kierować się w pierwszej kolejności emocjami.
Dieta - bogata w tłuszcze, niekoniecznie zwierzęce (polecane masło, masło ghe, oleje). Spożywanie węglowodanów prostych w nadmiarze rozregulowuje system nerwowy. Sprzyja spożywanie umiarkowanie ciepłych posiłków (3-4 dziennie), dodawania masła, smaki słone, kwaśne i słodkie; mniej gorzkiego, cierpkiego i ostrego. Wybierać powinny pożywienie łagodzące i sycące, ograniczać używki.
TYP EMOCJONLANY
Poszukiwanie równowagi to cel.
Są to najczęściej osoby dobrze zbudowane, umięśnione, o jasnej cerze, prostych włosach. Nie lubią upałów, śpią spokojnie i mają dobrą przemianę materii. Energetyczni, z cechami przywódczymi, pociągiem do rywalizacji są pracowici i dynamiczni. W sytuacjach stresowych miewają napady złości, zniecierpliwienia.
Cechuje je bystry umysł, duża koncentracja, kreatywność. Bronią swoich poglądów, łatwo się irytują, ale są radosne, odważne i pewne siebie. Lubią ładne przedmioty. Są ambitne, lubią wyzwania.
Najczęściej dokuczają im zaburzenia metaboliczne i endokrynne, ale także choroby układu krążenia i wątroby. Problemy ze skórą w postaci wysypki, trądziku oraz stanów zapalnych to niestety też częsty problem. Są wrażliwi na zanieczyszczenia.
Zaleca się im umiarkowanie pod każdą postacią, regularny stały sposób żywienia.
Dieta równoważąca, unikanie ostrego i rozgrzewającego pożywienia oraz smażenia na głębokim tłuszczu, nadmiaru soli, przetworzonych dań.
TYM BEHAWIORALNY(INSTYNKTOWNY)
Najważniejsze jest poszukiwanie spokoju i harmonii. to osoby z reguły silne, mające tendencje do tycia. Wytrzymali, odporni, spokojni, wyrozumiali, niezawodni - godni zaufania, wierni. Ich mowa jest wolna, wolno się uczą ale mają dobrą pamięć. Nie przepadają za zimnem i deszczem.
Świat postrzegają głównie za pomocą zmysłu smaku i węchu, polegają na odczuciach ciała. Oszczędni, wytrzymali, mają stały poziom energii. Z reguły tolerancyjni, wybaczający, tłumią emocje. Uczą się powoli ale trwale i dogłębnie.
Łatwość gromadzenia płynów w organizmie  powoduje choroby błon śluzowych, zapalenie zatok, przeziębienia, alergie.
Często gromadzą w sobie negatywne emocje i silnie bronią swojego terytorium. Potrzebują kontaktu z ludźmi, który stymuluje ich i napędza do działania.
Dieta - ten typ jest dość mało podatny na wpływ pokarmu. Efekty są mało widoczne z powodu "powolności" energetycznej. Zalecana jest im dieta lekka, zbliżona do wegetariańskiej. Szkodzi im tłuste, oleiste, mrożone, słone jedzenie. Wskazane ciepłe lekkie dania a po posiłku spacer.

U wszystkich istotna jest także pamięć o równowadze kwasowo - zasadowej. Do zakwaszenia prowadzi najczęściej nadmiar spożywanego białka. Powinno spożywać się ok. 50g na dobę, a w Europie wynosi ok 120-150g. Tylko 20% z nas toleruje tak dużą ilość białka.

Czy odnaleźliście się w powyższych typach? Ciekawa jestem waszego odbioru takiego spojrzenia na dietę...
Autor tej koncepcji podkreśla, że najczęściej mamy do czynienia z typami mieszanymi, co spowodowane jest różnymi czynnikami: genetyka, dieta, zachowania matki podczas ciąży, poród - to wszystko powoduje, że pierwotny typ zostaje zachwiany.
Jeśli ktoś ma ochotę zagłębić się w temacie sięgnijcie do książki - autor podaje szczegółowo jakie potrawy są wskazane, a jakie nie dla danego typu. Omawia procedurę diagnostyczną w diecie spersonalizowanej  - "Jak jeść? Dieta spersonalizowana" - K.Krupka
Choć pozycja jest bardzo fachowa, w moim odczuciu pozwala spojrzeć na sposób odżywiania w ciekawy sposób. Czasem nie dociera do nas, jak wiele zależy od nas samych - bo to my decydujemy co ląduje na naszych talerzach :)
Życzę więc dobrych i zdrowych wyborów!!!!
Liczy się nie tylko co na talerzu, ale jakiej jakości... 
Dla tych, co boją się tłuszczu -  cosik  TUTAJ
A jeśli trudno wprowadzić zmiany - zapraszam TUTAJ




czwartek, 5 czerwca 2014

bloSilesia - czyli początkująca i inni :)

hm... blogosfera... pomyśleć, że trzy miesiące temu ten świat był mi zupełnie obcy. Fakt wchodziłam czasem na jakiś blog, ale raczej przypadkowo. Jedyny blog, na który trafiłam przypadkowo, a zwrócił moją uwagę to "halo ziemia".  Dlatego będąc mega początkującą blogerką, kiedy zobaczyłam, że w Katowicach odbywa się spotkanie blogerów: Blogerze! Cel! Pal! – Porozmawiajmy o skutecznym osiąganiu celów na którym jednym z prelegentów ma być Konrad, twórca tegoż bloga, pomyślałam, że to znak :)
Zgadałam się więc z Paulą, blogerką bardziej doświadczoną niż ja i pojechałyśmy. 
I teraz mogę już śmiało powiedzieć, że warto było!
Organizatorzy zadbali o atmosferę. Czułam się jakbym była tam nie pierwszy raz.
Prelegenci - fachowo i na temat, w składzie:
Michał Maj - Życie jest piękne - marzyciel, którego marzenia się spełniają. 
Patrycja Koczwara - KOKOPELIA - jej hobby stało się jej pracą, sposobem na życie, "latającym dywanem".
Konrad Kruczkowski - halo ziemia, blog umiarkowanie społeczny - jak określa go twórca, poruszający sprawy ważne i bliskie nam wszystkim z własnej perspektywy.
Jan Favre - Stay Fly - tematy życiowo - stylowe, głównie związane z Krakowem.
  
Czterech otwartych, pełnych pasji i najważniejsze mających cel ludzi, którzy w znakomity sposób opowiedzieli o swojej przygodzie z blogiem. O początkach, rozwoju, pomyśle. Podzielili się cennymi spostrzeżeniami, wskazówkami. 
Dali do myślenia....
I powiem tak, choć miałam chwilę zwątpienia w sens prowadzenia bloga, dali mi kopa... 
I cóż, nigdy nie jest za późno na zmiany... więc mam cel, aby to, co urodziło się w mojej głowie po wczorajszym spotkaniu, szybko znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Pisać lubię, chcę dzielić się tym, co "ciekawe", ale miło byłoby wiedzieć, że są ludzie, do których to przemawia :) Dlatego liczę, że poznam Wasze opinie, że podzielicie się własnymi spostrzeżeniami i doświadczeniami w tematach, które poruszam na blogu.Dziękuję bloSilesia za tak wartościowe spotkanie!
Do zobaczenia! 
Tutaj link do wideorelacji:  RELACJA
No i fotki:
autor zdjęć: Magda Giertuga
miejsce: Strefa Centralna Katowice
Na ostatnim foto - ja i Paula :)





  

 

piątek, 30 maja 2014

Owocowy zawrót głowy ... w drodze do zdrowia :)

Sezon truskawkowy rozpoczęty... maliny, jagody dostępne. Owoców coraz więcej i każdy z pewnością wcina, co lubi, co ma pod ręką. Zajadamy, ale może warto wiedzieć, które z owoców wybierać częściej? Tym bardziej, że zawsze warto jeść to, co akurat rośnie w naszych okolicach, na co jest sezon :)
No, a w związku z tym, że na mojej działeczce pierwsze truskawki dały plon, trochę o nich.
Poza nieocenionymi walorami smakowymi, niezliczonymi pomysłami kulinarnymi, do których można je wykorzystać, mają mnóstwo właściwości zdrowotnych.
Nadają się doskonale dla osób mających problemy ze śledzioną - trzustką. Coś dla zatroskanych mam, ale nie tylko - poprawiają apetyt, łagodzą ból gardła, radzą sobie z chrypką. Coś o czym zupełnie nie miałam pojęcia: truskawka nawilża płuca i wytwarza płyny organiczne. Okazują się pomocne w zaburzeniach układu moczowego (przy bolesnym lub niemożności oddawania moczu).
Mają dużo krzemu i witaminy C - stąd ich nieoceniona pomoc przy odnowie naczyń krwionośnych i tkanki łącznej. 
Ponieważ zawierają kwas elagowy i dużą ilość polifenoli stymulują (podobnie jagody, maliny, jeżyny, żurawina) mechanizmy eliminacji substancji karcogennych (ogół czynników zwiększających ryzyko rozwoju nowotworu) i powstrzymują angiogenezę.
Ponadto truskawki zawierają witaminę PP (np. reguluje dotlenienie krwi); sole organiczne, poprawiające przemianę materii; wapń i fosfor; żelazo. Czyli wszystko to, co pożądane - ochrona przed anemią, wzmacnianie organizmu, wpływ odświeżający na cerę i włosy
I jeszcze jeden składnik, na który zwrócę uwagę: fitocydy, mające właściwości bakteriobójcze.Stąd można je stosować, aby wzmocnić zęby i dziąsła - w tym celu kroimy truskawkę na pół o nacieramy nią zęby i dziąsła, pozostawiamy na 45 minut, płukamy.

Zastosowań wiele, właściwości myślę, że jeszcze bardziej przekonują, do częstego sięgania właśnie po truskawki.
Ja polecam lody domowej roboty - smaczne, zdrowe, pożywne.
Opakowanie serka mascarpone, 250 g truskawek (bądź malin) - może być więcej, ja daję dosłownie 2 łyżeczki małe cukru brązowego - wszystko blendujemy i wkładamy najlepiej do foremek na lody. Po zamrożeniu pychota.
Polecam także przepis Gosi z Porrady Herbaty.
A oczywiście nie ma lepszych truskawek niż z własnej uprawy :)
Te poniżej z mojej prywatnej :)


Źródło: Odżywianie dla zdrowia. Antyrak

czwartek, 29 maja 2014

Wystarczająco perfekcyjnie

Ostatnio z przemęczenia odpuszczam wiele tematów. Nie ćwiczę, nie pracuję wieczorami, rzadko czytam, po prostu taki to okres, że od 6:00 do 20:00 daję z siebie wszystko lub więcej, i mój organizm odmawia nadgodzin. Wchodzę do domu i po prostu padam. Początkowo, na starą modłę, miałam straszne wyrzuty sumienia, budziłam się po nocach miotając się po domu, wytworzyłam sobie taką blokadę, że jak tknę jeszcze w domu laptopa to łeb mi eksploduje i absolutnie ani pół roboczej myśli mi nie przychodziło do głowy.
Zaczęłam się trochę martwić, jak tam można. Sięgnęłam po test w najnowszym COACHINGU, Bogu dzięki nie jestem pracoholikiem.Pewnie upały dały mi po dupie i organizm potrzebuje więcej odpoczynku, a wyrzuty sumienia no cóż....nad trzeba popracować. Dlatego też sięgnęłam do mądrości filozofii Zen. Tak tak...wiem co myślicie...ale jak Wam powiem, że to filozofia podana w formie bardzo codziennej, przyziemnej i bez zbędnego pieprzenia o rzeczach, o których zabiegany, zapracowany człowiek nie ma pojęcia, to pewnie uda się przekonać choć część z Was do lektury.

"Koleś i mistrz zen" to zapis rozmów Jeff'a Bridges'a z jego znajomym Berrnie Glassman'em. Nazwiska wielkie, ale nie to tknęło mnie do zakupu. Pamiętacie film Big Lebowsky? Ja muszę się przyznać, że filmowy Koleś (dude) jest od czasów studiów moim wielkim idolem i niedoścignionym wzorem spokoju i relaksacji. Od momentu gdy go zobaczyłam, liczę na to, że nastąpi u mnie taki moment zdystansowania do siebie, pokochania siebie i docenienia życia tu i teraz bez, który pozwoli bez stresu i spiny udać się na zakupy w szlafroku.

Lekturę zaczęłam, zrecenzuję w pełni już za chwilę. Klimat i filozofię książki przybliżą Wam takie perełki:
"Jestem starym człowiekiem i cierpiałem z powodu wielu nieszczęść, z których większość nigdy się nie wydarzyła" Mark Twain

Miłego dnia,
lecę po szlafrok.

zdjęcie: sklep.charaktery.eu

środa, 28 maja 2014

Dieta tylko dla Ciebie...

Jakiś czas temu dzięki uprzejmości Wydawnictwa Beauty In Sp. z o.o. Press Sp. k.., otrzymałam magazyn: "les nouvelles esthetiques - nowości w kosmetyce". Wydawany na całym świecie branżowy magazyn polecam osobom kochającym świat kosmetyki profesjonalnej. TUTAJ link do strony.
Numer majowo-czerwcowy, który otrzymałam zainteresował mnie, bo dossier jest o wyszczuplaniu (odżywianie, ruch, modelowanie).
Już wcześniej Pani Ania z wydawnictwa poleciła mi książkę dr Krzysztofa Krupki: "Jak jeść. Dieta spersonalizowana", ale w magazynie miałam okazję przeczytać wywiad z doktorem, który ostatecznie przekonał mnie do zakupu książki. Zamówiłam i czekam na przesyłkę. Wówczas podzielę się z Wami szczegółami.
W osobnym wpisie pozwolę sobie także powołać się na artykuł "Dlaczego tyję" - świetny artykuł, pokazujący jak wiele może być przyczyn nadmiernego tycia.
A teraz do rzeczy. Zatytułowałam wpis - Dieta tylko dla Ciebie, bo właśnie temat indywidualnego dopasowania diety do człowieka jest tematem książki. System trawienny jest inny u każdego z nas, mamy różne ilości enzymów, każdy inaczej radzi sobie z trawieniem konkretnych składników.
Dlatego pojawiające się wciąż nowe diety i panujące zaraz potem na nie mody, nie przynoszą efektów. O tym zresztą już pisałam TUTAJ.
Zwróćmy uwagę na dzieci. One często mają instynkt, który pozwala im wybierać to, co dla nich dobre. Nie mówię oczywiście o dzieciach od małego karmionych wszelakimi "świństwami". My dorośli niestety ten instynkt zagubiliśmy, ale być może jesteśmy w stanie go odbudować i zaufać własnej intuicji?
"Kiedy jemy rzeczy przypadkowe, trudno nam się najeść, ciągle nam czegoś brakuje. Ludzie otyli zazwyczaj są po prostu niedożywieni, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi. Im bardziej jesteś nieuporządkowany, im mniej harmonijnie żyjesz, tym więcej jesz nieuporządkowanej żywności, pogłębiając chaos." (Dr n.med. K. Krupka - Ilu ludzi, tyle diet)
Brzmi faktycznie paradoksalnie, ale też mam takie zdanie, dlatego czekam z niecierpliwością na książkę. Jeśli zaintrygowało Was również, już niedługo zapraszam na ciąg dalszy....

 

 

grafika: http://www.lne.pl/lne.php?id=9&ida=870


poniedziałek, 26 maja 2014

Świat blogerski :)

Świat wirtualny jest dość wciągający.... Weszłam w niego spontanicznie, może trochę przypadkowo, ale teraz zupełnie świadomie staram się czerpać z niego, to co dobre i dawać innym coś od siebie. Mam nadzieję, że moje wpisy okażą się dla kogoś wskazówką, może zainspirują, wywołają uśmiech bądź wzruszenie...
Często ludzie wchodzą w ten świat i niekoniecznie zależy im na kontakcie z "żywym" człowiekiem. Ja szperając w sieci, zaglądając na różne blogi jestem ciekawa tych wirtualnych piszących. I tak się stało, że miałam możliwość poznania osobiście nie jednej, ale dwanaście dziewczyn współtworzących blogosferę :)
W ramach rozwojowych, towarzyskich, osobistych i właśnie blogerkich, w minioną sobotę (24 maja) uczestniczyłam w spotkaniu blogerek...
Uwielbiam poznawać nowych ludzi, a "Majowe Spotkanie Blogerek" zorganizowane przez dwie fantastyczne dziewczyny - Gosię i Anetę, przyniosło wiele nieoczekiwanych wrażeń i wspomnień.
Jechałam z pozytywnym nastawieniem, choć bez oczekiwań, bo zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. 
Jak jednak mogło być inaczej.... 
13 kobiet, nie znających się, ale mega otwartych i pozytywnych od razu miało wspólne tematy. Buźki się nie zamykały, a uśmiechy nie schodziły z twarzy. Dziewczyny w większości prowadzą blogi kosmetyczne, więc tym bardziej, trudno byłoby o brak tematów.
W trakcie spotkania odbyła się wymiana kosmetyków (każda z nas przywiozła to, czego nie używa z różnych powodów; a także nowe rzeczy do wypróbowania). spotkanie mimo, że nie prezentowe zupełnie z zaskoczenia okazało się takim nie być. Organizatorki obdarowały nas niemałą liczbą prezentów. Poniżej baner sponsorów, których udało im się pozyskać. Dziewczyny wykonały mega pracę, aby spotkanie przebiegło sprawnie i profesjonalnie. Podziwiam zaangażowanie i poświęcenie.
Dominika z bloga 4cholery pokazała nam, jak kręcić włosy na chustę, a Pani Monika Niemiec - brafitterka zrobiła małą lekcję prawidłowego doboru biustonosza. Jej fachowość i entuzjazm zainspirowały mnie do wpisu, więc zapraszam TU WIĘCEJ.
Żeby nie było, że tylko coś dla nas, każda z uczestniczek spotkania przyniosła podarunek dla dzieci  z Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Akcja charytatywna została przeprowadzona pod patronatem Fundacji TAK DLA TRANSPLANTACJI.


To było naprawdę miłe popołudnie! 

Dziewczyny z pozytywną energią i zapałem!


Zainteresowanych zapraszam na ich blogi: 

A poniżej kilka zdjęć ze spotkania oraz loga fundatorów podarunków.






Intymnie, kobieco, seksownie...

Do napisania tego postu zainspirowało mnie spotkanie z brafitterką. Modne ostatnio słowo brafitting - to dobieranie biustonosza. Większość kobiet sama dobiera sobie biustonosz, czasem udaje się to doskonale a czasem okazuje się, że zakup był nietrafiony i nie spełnia swojej roli. 
Czy to naprawdę takie trudne?
Wszystko zależy od świadomości i oczekiwań. Jeśli biustonosz ma być po prostu kawałkiem materiału przykrywającym biust, to każdy poradzi sobie z wyborem.
Jednak rola biustonosza jest o wiele ważniejsza i dlatego warto poświęcić jego wyborowi trochę czasu, a jeśli to możliwe oddać się w ręce brafitterki. Najlepiej takiej z powołaniem i wyczuciem...
No i właśnie taka zagościła na Majowym Spotkaniu Blogerek, w którym miałam przyjemność uczestniczyć - TUTAJ WIĘCEJ :)
Pani Monika z salonu z bielizną MiG (Katowice), przesympatyczna i otwarta przekazała nam podstawy dobierania biustonosza. Usłyszane od niej rady trafiły w sedno, bo wywołały dyskusję, którą trudno było zakończyć. 
O doborze, rozmiarach, oznaczeniach nie będę tu pisać. Natomiast o roli dobrze dobranego biustonosza musimy pamiętać. Poza kształtowaniem biustu, podtrzymywaniem, pełni on rolę pielęgnacyjną. Źle dobrany może zniekształcić biust, pomniejszyć, "powiększyć" - w złym tego słowa znaczeniu. Wbijający się w pierś może przyczyniać się do powstawania zgrubień, torbieli.
Dlatego tak ważne jest, aby był dobrze dopasowany. Jeśli czujemy, że nie leży dobrze udajmy się po pomoc do fachowca. Nawet po latach noszenia źle dobranego biustonosza, możemy odzyskać ładniejszy wygląd biustu, gdyż pierś niejako wraca na swoje miejsce.
Intymnie, kobieco, seksownie... - jakiekolwiek są oczekiwania wobec bielizny, ważne, aby czuć się w niej komfortowo i wygodnie.
Tak sobie myślę, że nasi Mężczyźni mogliby zafundować nam czasem prezent w postaci biustonosza dobranego przez brafitterkę :) Ja tam byłabym bardzo zadowolona z takiego prezentu.
Znaleźć sklep z bielizną, wykwalifikowanymi brafitterkami i zabrać tam swoją Kobietę - to jest myśl.
A jeśli na to nie wpadną, Wy kochane zadbajcie o siebie i swój biust!!!

MiG




piątek, 23 maja 2014

Jak kochać swoje dziecko?

O tym, że bycie rodzicem nie jest proste, a modele wychowanie mogą być różne pisałam już tutaj  KOCHAM CIĘ MAMO....  i tutaj WSPIERANIE i tutaj RODZIC...
Pisałam też o tym, że relacje z rodzicami wpływają na nasze relacje w pracy TUTAJ i obiecałam wrócić do tego tematu w kontekście rodzic - dziecko.
Zatem wracam....
Moja Córka ma dopiero 3 latka i staram się zapewnić jej to, co najlepsze, być dla niej wsparciem, dodawać jej otuchy, siły i wiary. Chcę, aby wyrosła na silną, mądrą i samodzielną kobietę. Chcę, a czy to się uda, zobaczymy. I jest jedna rzecz, której na pewno będę chciała uniknąć, czy też taka którą chcę osiągnąć... dla mojej Córki mam być MAMĄ! 
Nie przyjacielem, nie koleżanką, nie towarzyszem... mam być przede wszystkim MAMĄ.
Chodzi mi właśnie o to, że to my dla naszego dziecka mamy być "opoką", nasz dom ma być jej przystanią... Czasem Rodzice tak bardzo "zaprzyjaźniają się" ze swoimi dziećmi, że stają się dla swoich dzieci ich "dziećmi". Nie mówię tu o opiece, gdy taka jest potrzebna, ale zachowaniu zdrowej bariery, granicy między tym co dziecko wie, a co powinno wiedzieć i w jakie kwestie jest, a w jakie powinno  być wciągane.
Mówię to, bo wiem, że jako "dziecko", trudno było mi zrozumieć pewne sprawy, a o niektórych wolałabym w ogóle nie słyszeć. Zanim poruszymy pewne tematy z dzieckiem przemyślmy kilka razy, czy to potrzebne, czy o tym akurat aspekcie, o tych wydarzeniach musi wiedzieć, co niby ma to wnieść w jego życie. A może wywoła to zamęt, który wcale nie jest potrzebny?
Nie traktujmy naszego dziecka jak "przyjaciela", któremu można zwierzyć się ze wszystkiego, bo mimo jego miłości i chęci zrozumienia, może to być dla niego zbyt trudne i wywrzeć negatywne skutki. 
Pamiętajmy także, że to jakie relacje panują w naszym domu, między rodzicami, między dzieckiem a rodzicami, ma przeogromny wpływ na życie dziecka. Ono patrzy, chłonie, bierze przykład... 
Dbając o nasze relacje dbamy o przyszłość naszego dziecka!
Przed nami weekend, za moją Rodziną wyjazd, który dodał nam siły i energii.... a każdego dnia szansa na bycie razem, dla siebie :)
Wiem, czasem po prostu nie mamy siły, natchnienia, energii... ja kiedy mam gorszy dzień, przypominam sobie słowa: "Żyj tak, jakby jutro miało Cię nie być"... działa.... 

A poniżej moje największe Szczęście :)




środa, 21 maja 2014

Intymność trzylatka

Niespodziewanie nadeszły u nas czasy kiedy to okazuje się, że przestrzeń życiowa naszego trzylatka, zaczęła mu nie wystarczać. Właściwie, to trochę stało się to przy okazji mojego majowego zapracowania. Dotychczas Olaf uczestniczył w zorganizowanych zajęciach ogólnorozwojowych w mojej szkole (Zabawy Elementarne) dwa razy w tygodniu, bo uznałam, że będzie lepiej jak trzy pozostałe dni tygodnia roboczego spędzi ze mną w domu do południa. Zazwyczaj wyglądało to tak, że Olo upominał się o uwagę, ja poirytowana ogarniałam dom, w ramach spaceru szliśmy na zakupy, potem wracaliśmy do domu gotować obiad i wychodziłam do pracy. Czasu spędzonego razem było niewiele, za to było sporo awantur i frustracji. Maj w mojej branży to trudny okres, stwierdziłam więc, że podejmę próbę i Olaf będzie uczestniczył w Zabawach od poniedziałku do piątku. Mąż od zawsze twierdził, że to mogłoby wpłynąć na jego rozwój pozytywnie, a ja bałam się, że będzie mu mnie mało. Ku mojemu zaskoczeniu, Olo wyniósł z tej sytuacji ogromne korzyści...rozwinął potrzebę intymności. Po godzinach zabaw z rówieśnikami bardzo chętnie daje mi całusy i wyznaje miłość, chętnie spędza czas z samym sobą i jego zabawkami. Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że jak chce się zrelaksować, to wygania mnie z pokoju i zamyka drzwi. Spędza tam sobie około 10 minut i wraca do wspólnych domowych obowiązków- bo nie ma już ich na co dzień. Stał się bardziej kreatywny i wymyśla mnóstwo śmiesznych zabaw i sytuacji, a jako że zabawy ma po uszy coraz chętniej spędza ze mną czas na ćwiczeniach wymagających koncentracji, takich jak czytanie książek, pracach plastycznych. Jesteśmy teraz oboje szczęśliwsi, i chętniej spędzamy razem czas. Teraz dostrzegłam, jaki samodzielny jest mój trzylatek, a ja odzyskałam czas na przemyślenia, pracę nie po nocach, a przede wszystkim na pisanie :) Pozwólcie swoim dzieciakom rozwinąć skrzydła! Już nie mogę się doczekać września i jego pójścia do przedszkola.

wtorek, 20 maja 2014

Spędzamy miło czas, czytamy, edukujemy....

O korzyściach płynących z czytania dzieciom pisałam już TUTAJ
O trudnych tematach, kiedy na pomoc przychodzi literatura również już było TUTAJ
Takiej literatury jest oczywiście mnóstwo. Każdy może poszperać w internecie, poszukać na blogach mam (tak, jak i u mnie) ciekawych tytułów. Oczywiście możemy kupić pierwszą pozycję, która wpadnie nam w ręce z nadzieją, że spodoba się Maluchowi, ale warto przemyśleć swój wybór. Dopasujmy temat do dziecka, poszukajmy takiej, która pomoże nam podjąć trudny dla Malucha temat. Poświęćmy mu czas, czytajmy kiedy ma ochotę. To może być wspaniały czas dla nas
i dziecka. Po pierwsze wspólne chwile, a nie ma nic ważniejszego niż bycie razem, ponadto czytanie i edukacja w jednym.
Czego chcieć więcej :)
W nasze ręce trafiła ostatnio seria o misi "Marysi", wydawnictwa DEBIT. Ukazało się trochę tytułów - czyli niemało tematów do poruszenia z naszymi Maluchami.
Wybrałam te, które wydały mi się interesujące dla Sary i tak od kilkunastu razy wertujemy: Marysia. To moje; Marysia nadąsana złośnica; Marysia ma ospę; Marysia i wesoły dzień w przedszkolu; Marysia I Pyszny Obiadek.
Napisane prostym językiem, bardzo ładnie ilustrowane, krótkie, ciekawe dla dziecka historyjki. Jak kończę Sara mówi "jeszcze raz" - lepszej recenzji chyba nie da się wystawić.
Po tytułach łatwo domyślić się tematyki, ale najważniejsze, że dany temat przedstawiony jest bardzo przystępnie i dociera do Malucha.
Wybrałam te tematy także dlatego, że przed nami spora zmiana, a mianowicie przedszkole. Ten temat poruszyłam w osobnym wpisie TUTAJ.
Przed nami Dzień Dziecka, więc może ta seria wpadnie komuś w oko i kupi swojemu Maluchowi. Jeszcze jedna zaleta - książeczki w bardzo przystępnych cenach.


Książeczki pojechały z nami na Słowację :)
Chyba niedługo będę znała je na pamięć, ale Sara je uwielbia :)
Oto dowód - z pozdrowieniami ze Słowacji...

piątek, 16 maja 2014

Dzień Matki, Dzień Ojca tuż...tuż...

Kocham Cię Mamo, Kocham Cię Tato - na te słowa czekamy, brzmią w ustach Dzieci tak, jak żadne inne słowa... O uczuciach i rozmowie o nich z naszymi Dziećmi pisałam TUTAJ
Zbliżają się trzy święta, które są dla Rodziców i dla Dzieci :)
Każdy dzień to okazja do spędzenia razem miłych chwil, rozmów, przytuleń, buziaków i wielu innych oznak miłości. Zapewne wielu z nas właśnie w te nadchodzące święta: Mamy, Taty i Dziecka będzie chciało zrobić coś wyjątkowego. Pomysłów może być wiele, ale możemy też wspólnie poczytać, a jeśli tak, to może coś tematycznego :)
Kupiłam dla Sary dwie pozycje Agnieszki Frączek - Kochany tatuś oraz Kochana Mamusia.
Książeczki ładnie wydane, z pięknymi pastelowymi ilustracjami, twarda oprawa. 
Tekst nie za długi dla Maluchów a ciepły i bardzo pozytywny.



środa, 14 maja 2014

Przedszkole - START. Jak przygotować dziecko do pójścia do przedszkola?

Zapisy do przedszkola wywołują sporo emocji. Podeszłam do tego dość na luzie i mile zaskoczona zobaczyłam, że moje dziecko się zakwalifikowało. Ucieszyłam się, ale też lekko przestraszyłam. Mamy za sobą próbę w klubie malucha, która nie zakończyła się sukcesem i nie pozostawiła miłych wspomnień u Małej. Każdy kto ją zna jest zdziwiony, biorąc pod uwagę, jak uwielbia kontakt z dziećmi, jest otwarta, odważna i mega kontaktowa. No, ale jak widać zasad w tym względzie nie ma.
Chcąc więc osiągnąć w tej dziedzinie pozytywne efekty zaczęłam szukać sposobów na przygotowanie jej do tego ważnego wydarzenia.  W końcu to jedno z najważniejszych w życiu naszego Malucha, a może najważniejsze, jeśli chodzi o rozwój społeczny. 
We wrześniu zdam relację, jak poszło. 
Dzisiaj jednak chciałam polecić wszystkim zatroskanym Rodzicom pozycję, którą żałuję, że dopiero teraz przeczytałam: "TWOJE DZIECKO szczęśliwe w przedszkolu", autorstwa psychologa, założycielki przedszkola Jovanki Jovicić
To pozycja skierowana według mnie nie tylko dla rodziców posyłających swoje pociechy do przedszkola, ale wszystkich. Pewne postawy, wykształcenie nawyków, danych umiejętności wymagają czasu i dlatego warto już wcześniej wiedzieć, na co zwrócić uwagę wychowując swoje dzieci. Pisałam już o podejściu do dziecka (roli rodziców), sposobach wspierania jego rozwoju (TUTAJ), mówieniu o emocjach (TUTAJ). Każdy rodzic chce być dla dziecka wsparciem, dodawać mu wiary i otuchy, ale nie zawsze mamy pomysł, jak to osiągnąć. I tu z pomocą przychodzi autorka wspomnianej książki. Książka napisana przejrzystym, łatwym językiem, z dużą ilością przykładów z życia wziętych. Zabawne ilustracje autorstwa dzieci, fragmenty rozmów z nimi, powodują, że czyta się ją z dużą przyjemnością. Co ważne, te fragmenty rozmów służą zilustrowaniu konkretnych wskazówek, nie pozostawiając niejasności. Można czytać i natychmiast wprowadzać w życie. 
Jak zatem przygotować Malucha do przedszkola? 
Od narodzin pracujmy nad poczuciem bezpieczeństwa i pewności siebie. Kochając nasze dziecko nie zapominajmy o konkretnych dowodach miłości (mówmy, przytulajmy itp), okazujmy zrozumienie ale też pamiętajmy o zasadach, konsekwencji w postępowaniu. Nie ma nic cenniejszego niż rozmowa, wspieranie, szanowanie odrębności dziecka, ale jednocześnie pamiętajmy o potrzebach zarówno dziecka, jak i naszych. Dziecko mając szacunek do własnej osoby, będzie miało go także w stosunku do innych.
U mnie dużo mówi się i emocjach, ale przyznam, że kiedy dziecko płacze lub jest smutne mam ochotę je rozweselić, odwrócić uwagę. Właściwie dlaczego? Przecież każda emocja ma prawo zostać wyrażona. Być może boimy się tych "negatywnych" emocji i dlatego chcemy ich uniknąć. Zdziwiłam się, kiedy w trakcie płaczu zaczęłam tłumaczyć, że każdy może płakać, kiedy jest smutny itd... a Sara zaczęła słuchać i po prostu się uspokoiła :)
Nie rozpatrujmy wszystkiego przez pryzmat dziecka, jeśli zrobiło coś nie tak, powiedźmy o naszych uczuciach w tym momencie, co byśmy zrobili inaczej. Chwalmy nasze dziecko i bądźmy dla niego wzorem. We wszystkim co robi pozostawmy mu swobodę, nie wyręczajmy go z codziennych czynności, angażujmy w prace domowe (oczywiście dostosowane do możliwości). To wszystko pozwoli mu odnaleźć się w grupie rówieśników, a jednocześnie nie zagrażając innym, będzie potrafiło zaspokajać własne potrzeby. W związku z tym musimy nauczyć je samodzielnie prosić o pozwolenie, rozróżniać postępowanie przypadkowe od celowego, nauczyć "przepraszać".
To tylko cześć rad, którymi dzieli się z nami autorka książki. Przyznam, że natychmiast wykorzystałam wskazówki i wiem, że efekty będą pozytywne.
Polecam tę pozycję serdecznie wszystkim Rodzicom, którzy chcą dobrze przygotować swojego Malucha do przedszkola i funkcjonowania w społeczeństwie :)
Zdjęcie i link do strony: Mała psychologia - Książki
Książkę miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości:
Wydawnictwa Beauty In Sp. z o.o. Press Sp. k..
Książka ukazała się w ramach serii wydawniczej Mała Psychologia.



Z takim uśmiechem do i z przedszkola :) 



piątek, 9 maja 2014

Ja o CZYTALIŃSKICH :)

Pisałam niedawno o bibliotece, jako miejscu, w które warto zabierać nawet najmłodsze dzieci. TUTAJ
Krótko zatem zapraszam Was na fragment filmiku promującego czytanie w naszym mieście oraz Miejską Bibliotekę Publiczną w Żorach. Film powstał z okazji Tygodnia Bibliotek 2014. W trakcie moja wypowiedź na temat klubu a także zamyślona Sara w trakcie zajęć :)
Bądźcie łaskawi, to mój debiut przed kamerą :) 
Dla niecierpliwych po 1 minucie :)





Puzzle czy książka - a może 2 w 1?

Stoicie czasem w sklepie i zastanawiacie się co kupić Maluchowi? Czy to swojemu, czy innemu w prezencie? 
Zabawka, klocki, kolorowanka, książka, puzzle, oj wiele jest możliwości.
Książki, przynajmniej u nas, są zawsze mile widziane. Puzzle są fajne, ale z naszych doświadczeń dość szybko się nudzą. I tu mamy rozwiązanie - Układanki - Wierszowanki - firmy TREFL.
Tutaj można kupić - TREFL
Powiem szczerze jedna z fajniejszych rzeczy, jakie trafiły ostatnio w nasze ręce. Pomijam kwestię tego, że zanim je dostała wierszyk LOKOMOTYWA był niemal codziennie recytowany, to tu super sprawa - puzzle duże, twarde, pięknie ilustrowane, dołączony tekst wiersza (ja czytam, Sara dopasowuje obrazek do tekstu i tak łączy puzzle), a ułożone wykorzystujemy do kolejnej zabawy - ciągniemy po panelach w rytm mówionego wiersza. Świetna zabawa i nauka!!!
W tej serii ukazały się też Rzepka i Okulary. Myślę, że skusimy się na kolejne.






środa, 7 maja 2014

Oswajamy dzieci z medycyną - rewelacyjne!!!

Jak oswoić dziecko z wizytami u lekarza? Jak oswoić je i przyjaźnie wprowadzić w świat medycyny?
Pisałam TUTAJ o tej sprawie.
Oglądając dzisiaj z moją Córką filmiki z wizyt dzieci u lekarza (pisałam, że ten temat jest u nas często...) trafiłyśmy na świetny materiał. 
Uniwersytet Zdrowego Przedszkolaka -mający na celu poszerzenie wiedzy prozdrowotnej przedszkolaków i ich rodziców. Więcej na stronie Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku TUTAJ 
Tu podaję link do  jednych z zajęć, ale wpisując po prostu tę nazwę znajdziecie różne filmiki.


Czuję, że przed nami sporo oglądania :)
Zajęcia rewelacyjne, szkoda, że tak daleko... 
I jeszcze relacja z inauguracji  TUTAJ

A poniżej mój przyszły Przedszkolak :)



Ciało - trudne pytania naszych Maluchów.


Jakiś czas temu pisałam o tym, jak ważne jest kształtowanie wizerunku własnego ciała u dzieci (KLIK). 
Czasem możemy mieć problem z odpowiedzią na pytanie naszych maluchów, bo zaskoczyć to one nas potrafią :)
Z pomocą przyjść może wtedy literatura. W trakcie naszej wyprawy do biblioteki (KLIK) wybrałyśmy książkę zatytułowaną "Ciało".



Nie jest to nowa pozycja, ale okazała się trafionym wyborem. Pomijam kwestię, że te książki przyniesione z biblioteki mają dla Sary szczególne znaczenie - bierze je z półki i mówi "Mamo teraz idziemy czytać książki z biblioteki". Tematyka lekarza, szpitala, poznawania ciała fascynuje ją od długiego czasu, więc i tu znalazły się sprawy, które szczególnie ją zainteresowały. Kolorowa, z tekstem bardzo zrozumiałym - szybkim do przeczytania i ewentualnego szybkiego powiedzenia dziecku. Pamiętajmy bowiem, że musimy skończyć coś robić, zanim dziecko będzie chciało skończyć. Musi pozostać niedosyt i chęć powrotu, powtórzenia, ale o tym pisałam TUTAJ.
Literatura dziecięca może być fascynująca nie tylko dla dzieci :) Sami możemy zdziwić się czasem szukając odpowiedzi dla dziecka. Do ulubionych pozycji z domowej biblioteczki Sary należy książka z serii Wiedza w pytaniach i odpowiedziach - wydawnictwa OLESIEJUK - "CIAŁO". Niby dla dzieci w wieku 7+, ale moja 3-latka ma ją już ponad pół roku i uwielbia ją wertować, zadawać pytania i sama opowiada potem nam, co tam jest ciekawego.Twarda oprawa, kolorowe zachęcające obrazki i bardzo przystępnie napisana. Oczywiście nie czytamy jej całych tekstów, tylko przedstawiamy skrócone wersje. Można przy tej okazji przemycić wiele cennych informacji.
Polecam serdecznie, do kupienia na stronie wydawnictwa: OLESIEJUK.



wtorek, 6 maja 2014

Z dzieckiem do lekarza? Płacz czy uśmiech na twarzy Malucha?

Rola rodzica zobowiązuje :) do różnych rzeczy, a między innymi do wizyt z dzieckiem u lekarza.
Jakie macie doświadczenia z tych odwiedzin? Czy wasze Dzieci chętnie idą do przychodni, czy zaciągacie je podstępem lub nawet siłą?
Ja to mam w tym względzie szczęście. Moje Słońce lubi swoją Panią dr i jak do niej idziemy, zanosi jej w prezencie naklejkę, specjalnie wybraną z aktualnie dostępnych w domu.
Zabawne to i miłe...
Szczęście napisałam...ale to tak pozornie, bo wiem, że nasza "praca" z Sarą przyczyniła się do takiego stanu rzeczy. Zestaw lekarski do zabawy należy do ulubionych. Niemal codziennie jest w użyciu. Badanie lalek, misiów, nas na wzajem to standard. Ponadto książeczki o tejże tematyce przerobiliśmy wielokrotnie. Sam wybór w bibliotece swojej pierwszej książki o wizycie u lekarza też o czymś świadczy (tu o tym pisałam).
Pierwsza wizyta kontrolna u dentysty też za nami i mało tego, że poszła chętnie, to nie mogła doczekać się kiedy usiądzie na fotelu i dentysta obejrzy jej zęby. Musiała poczekać, bo patrzyła jak ten zajmuje się moją szczęką :)
Wiem, że nie każdy Maluch tak dzielnie znosi wizyty w przychodni i dlatego zachęcam Was do oswajania dzieci z tym tematem. Książeczki, opowieści, zabranie dziecka na swoją wizytę do dentysty, nawet filmiki w internecie (tylko tu uwaga, prędzej obejrzyjcie sami, bo można się zdziwić). Dziecko musi wiedzieć co je czeka, być na to przygotowane. Nie przewidzimy jego zachowania i reakcji na wszystko, ale ważne, aby wiedziało dokąd i po co idzie. Nie wymyślajmy, nie kolorujmy, dzieci czują czy mówimy prawdę, a jeśli dadzą się nabrać i na miejscu okaże się co innego - tracimy ich zaufanie i to na dłużej...A na zaufaniu dziecka nam zależy..
Poniżej moja mała doktor Sara :)



środa, 30 kwietnia 2014

Biblioteka? Dla kogo?

BIBLIOTEKA.... no muszę przyznać, że ostatnimi laty, jak chciałam coś przeczytać kupowałam książkę lub pożyczałam od znajomych. 
Przyszedł jednak czas na moją 3-latkę... i kto by pomyślał, że będzie miała z tego taką radochę. Jakie macie skojarzenia z biblioteką? Czy to miejsce przyjazne, przyciągające, czy wręcz przeciwnie?
Ja do dzisiaj pamiętam pierwsze książki wypożyczone w bibliotece szkolnej. To był "Konik garbusek" i "Szkoła nad obłokami". Lubiłam chodzić do biblioteki i choć czasy się zmieniły, uważam, że warto oswajać dzieci z tym miejscem.
To nie tylko miejsce gdzie można wypożyczyć książki. Można przyjść i spędzić miło czas. My od czterech miesięcy chodzimy na spotkania "Czytalińskich", w trakcie których rodziny z dziećmi poza czytaniem, twórczo, zabawowo, rozwojowo spędzają czas. Sara lubi te spotkania a dzięki nim "zaprzyjaźnia się" z biblioteką. Wypożyczyła swoje pierwsze książki... wybrała oczywiście "Z wizytą u lekarza" - ten temat uwielbia :) oraz książeczkę "Ciało". Jeśli prognozy pogody się sprawdzą, będziemy czytać intensywnie w majówkę.
Tak czy inaczej wizyta w bibliotece sprawiła jej mega frajdę. Pobawiła się znajdującymi się tam zabawkami, pooglądała książeczki i nie specjalnie chciała z niej wychodzić. I tak sobie właśnie pomyślałam, że po pierwsze będę opisywać ciekawe pozycje z literatury dziecięcej, które wpadną nam w dłonie a po drugie, że zrobię ten wpis. Po co? Żeby przypomnieć tym, co nie korzystają, że warto, choćby dla oszczędności; a przede wszystkim, żeby zachęcić do chodzenia z dzieciakami do biblioteki. Niech od małego wiedzą, że to miejsce przyjazne, atrakcyjne, pełne "przygód", które mogą przeżyć z bohaterami literackimi.
Poniżej zdjęcia z jednego ze spotkań "Czytalińskich"




niedziela, 27 kwietnia 2014

Kocham Cię Mamo...

KOCHAM CIĘ MAMO! KOCHAM CIĘ TATO!
Kto z rodziców nie czeka, aż jego Maluch wypowie te słowa?
Ja doskonale pamiętam, jak mój Mąż patrząc na Siostrzenicę tulącą się do taty i mówiąca te słowa, spojrzał na mnie znacząco. Wtedy jeszcze nawet o byciu w ciąży mi się nie śniło :)
A teraz mamy nasze Słońce i każdy dzień przynosi coś nowego... każdego dnia uczymy się razem egzystować i wyciągać z tego bycia razem, jak najwięcej.
Zastanawiam się czasem, czy robię wszystko, co mogę, czy to, co robię, jest dobre itp...
Myślę, że każdy rodzic wie o czym mówię....
I niestety nigdy tej pewności nie będziemy mieli. Jak wielu jest ludzi, tak wiele sposobów podejścia do własnego dziecka. 
Oczywiście możemy szukać porad, ale nie ma takich uniwersalnych, o czym już pisałam tutaj
Jedyną uniwersalną wg mnie jest poczucie miłości i zrozumienia. Bezwarunkowa i bezgraniczna jest miłość do dziecka, więc dlaczego o tym piszę?
Patrzę na moją Córkę i widzę ile "siły", pewności siebie daje jej nasza miłość. Mówię o tym, co czujemy, ale też o tym, że o niej (miłości) mówimy. Róbmy to jak najczęściej, niech nasze dziecko wie, że je kochamy... Nazywajmy sprawy po imieniu... ułatwimy mu funkcjonowanie w przyszłości. Dla małych dzieci nazywanie uczuć, określenie emocji jest trudne i to naszym zadaniem jest nazwanie ich, nauczenie radzenia sobie z nimi. Smutek, złość, żal a z drugiej strony radość, wdzięczność, i wiele innych - towarzyszą nam nieustannie, dlatego tak ważne jest, aby nasze dziecko potrafiło nazwać te emocje, mówić o nich, nie bać się szukać przyczyny danego stanu. Zadbajmy, aby miało odwagę przyjść do nas, kiedy je coś "boli" i porozmawiać o tym. Tłumione emocje mogą wyrządzić wiele krzywdy, zapoczątkować poważniejsze problemy, a przecież chcemy zapewnić swoim dzieciom, jak najlepszą przyszłość.
Zatem kochajmy, rozmawiajmy, tłumaczmy, bądźmy otwarci na to, co proponują dzieci. Dajmy im "wolność", nie zapominajmy, że maja prawo mieć gorszy dzień, mają prawo smutku i złości. Mały czy duży człowiek - emocje te same... a ich rozumienie i umiejętność radzenia sobie z nimi? Na to pytanie każdy odpowie sobie sam...
Miłego obcowania z Maluchami w ich świecie :)





Foto: pryw